LFHCD. Nie, to nie
wzór chemiczny, nazwa nowej partii politycznej czy marki odzieżowej. Ten
skomplikowany (na pierwszy rzut oka) zbiór liter krzyczy swoją prostotą: Low-Fat High-Carb Diet. Nadal nic Ci to nie mówi, prawda? Nic dziwnego. Spokojnie.
Pozwól, że Cię oprowadzę.
Dieta dekady
Dieta LFHC została opracowana
i zyskała na popularności w ciągu ostatniej dekady. Szczególnie rozsławiona w
środowisku wegan i wegetarian, przyciąga coraz to nowe rzesze sympatyków i
pasjonatów. Nie brakuje publikacji naukowych na jej temat, wypowiedzi lekarzy,
rozwodzących się nad pozytywnymi skutkami tej diety, wreszcie - dokumentacji jej
efektów ubocznych, rzecz jasna - niesamowitych, niezwykłych, zapierających dech
w piersiach. Czy dieta LFHC naprawdę działa?
I że cię nie opuszczę aż do
śmierci...
Przejdźmy do sprawy
najistotniejszej - czym w zasadzie jest dieta LFHC? Paradoksalnie - nie jest
dietą. To styl życia, połączenie filozofii ze sztuką jedzenia w taki sposób,
aby posiąść i zachować szczupłe, zdrowe, pełne energii ciało. Z LFHC nie
rozstajemy się po tygodniu, miesiącu czy roku. Aby efekty były stałe i
niezmienne, dieta LFHC musi towarzyszyć nam do końca życia. Najlepiej ani dnia
krócej. To, co niewątpliwie pocieszy osoby, którym właśnie zrzedła mina - LFHC
nie akceptuje restrykcji i liczenia kalorii. Po prostu - jesz kiedy i jak dużo
chcesz, ale TYLKO odpowiednie produkty. Odpowiednie, czyli jakie?
Z czym to się je?
Dietę LFHC łatwo połączyć z
dietą wegańską. Chociaż LFHC nie zakłada wykluczenia z planu żywieniowego mięsa
i produktów pochodzenia zwierzęcego, studiując uważniej tę dietę dochodzimy do
prostego wniosku - aby osiągnąć najlepsze efekty powinniśmy to zrobić.
Już sama nazwa diety (czy
raczej stylu życia) mówi nam, jakie produkty możemy spożywać w dużych
ilościach, a jakich zdecydowanie unikać. Należy zaprzyjaźnić się z jedzeniem
bogatym w węglowodany proste i złożone, a więc z owocami w każdej postaci,
warzywami, ziarnami, orzechami, ryżem, makaronem, mlekiem sojowym, migdałowym i
kokosowym, a nawet z cukrem, który przecież w ostatnich latach nazywany był
przez wielu ekspertów „białą śmiercią” (mało zachęcające, prawda?). Te produkty
możemy jeść w nieograniczonych ilościach i kombinacjach.
Ograniczyć powinniśmy z kolei
tłuszcze roślinne - do niezbędnego minimum.
Produkty zabronione na diecie
LFHC to przede wszystkim tłuszcze zwierzęce, ale nie tylko. Jeśli chcemy, aby
efekty diety były zadowalające i stałe, powinniśmy zrezygnować również z mięsa,
ryb, owoców morza, jaj, mleka i nabiału. Czyli, najprościej mówiąc, stać się
weganami.
Żywe dowody
Najpopularniejszą i
najczęściej komentowaną zwolenniczką diety LFHC jest 35-letnia
Australijka o pseudonimie Freeleethebananagirl (bez problemu znajdziecie ją na Youtube, Instagramie czy snapchacie). Od niespełna dziesięciu lat weganka, od
niespełna sześciu - kobieta głośno i otwarcie mówiąca o diecie LFHC, zachęcająca
do rezygnacji z mięsa i produktów pochodzenia zwierzęcego. Dzięki swojemu
stylowi życia schudła 15 kilogramów i od kilku lat utrzymuje tę samą wagę, a
jej wyniki badań krwi (regularnie publikowane w internecie) są niemal
książkowe. Freelee opiera dietę wyłącznie na surowych warzywach i owocach,
makaronach i ziarnach. Posiłki dostarczają jej ponad 3000 kcal dziennie.
Dziesięć bananów na śniadanie? Proszę bardzo! Dwa kilogramy pieczonych
ziemniaków na obiad? Czemu nie? Wydawałoby się, że Freelee i osoby jedzące
podobne ilości pokarmów mogą cierpieć na nadwagę czy nawet otyłość! Nic
bardziej mylnego. Osoby będące na diecie LFHC są uznawane z najszczuplejsze na
świecie.
Plus czy minus
Jak każda dieta, również LFHC
ma swoje pozytywne, jak i negatywne strony. Do niewątpliwych plusów stosowania
LFHCD możemy zaliczyć: utratę wagi, możliwość jedzenia nieograniczonych ilości
„dobrych produktów”, poprawę stanu włosów, skóry, paznokci, zauważalne
zwiększenie ilości energii. Negatywną stroną LFHCD może być niedobór białka,
witamin i minerałów. Jeśli stosujemy tę dietę bez odpowiedniej wiedzy, bez
nadzoru i profesjonalnej porady, możemy nie tylko pogorszyć, ale nawet
zniszczyć swoje zdrowie. Minusem jest również, oczywiście, eliminacja z diety
wielu produktów. Śledzik w śmietanie? Nie, dziękuję. Kotlecik schabowy? Nie.
Batonik czekoladowy? Nie. Jajecznica z boczkiem? Nie. Pierożki? Nie. Nie, nie,
nie. Bardzo ciężko jest powiedzieć swojemu ciału nie, kiedy serce aż rwie się
do domowego sernika albo naleśników z Nutellą. Wybór, jak zawsze, należy do ciebie.
Agata Kopytowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz